Krótkie recenzje gier 1 (Krótkie recki)
Witajcie wszyscy moi wspaniali czytelnicy! Czasem pisząc te wszystkie recenzje zastanawiam się nad tym jakie gry da się zrecenzować, czasem po prostu ogrywając jakiś tytuł nie jestem w stanie wyobrazić sobie recenzji którą mógłbym napisać na dany temat, bądź to co przychodzi mi do głowy napisałem już wcześniej, a zatem wymyśliłem pewien format krótkich szybkich recenzji w których zamieszczę kilka gier i nazwę go uwaga uwaga... Krótkie recki! Tak jak napisałem w tytule oraz na obrazku który widzicie, a więc nie przedłużając zapnijcie pasy ponieważ oto przed wami 4 szybkie recenzje.
NOTHING TO SAY
Grey-box Testing stworzony przez Sama Hogana niczym portal próbuje być pierwszoosobową grą logiczną z własnym rodzajem twistu, tutaj jest to wykorzystanie bugów growych do formy rozwiązywaczy zagadek, możliwość przechodzenia przez ściany, stawanie na klocku aby zacząć lewitować czy włączanie escape i dalsza możliwość chodzenia chociaż świat dookoła staje w miejscu, znaczy czasem staje bo jest to strasznie niekonsekwenta gra w której zasady zmieniają się czasem jak chcą albo ma tak duże problemy oprócz tych które zostały wprowadzone celowo że samemu zastanawiałem się czy zagadka którą dostałem i przeszedłem była przeze mnie rozwiązana wraz z intencją twórcy czy też jakiś inny rodzaj błędu wkradł się tutaj i pozwolił mi na zepsucie wszystkiego co istnieje dookoła. Gra próbuje udawać Portala nie tylko w formie narracji wizualnej ale i akustycznej ponieważ znikąd przemawia do nas tajemniczy głos którego nie dane mi było usłyszeć do końca ze względu na to jak krótkie są tutaj zagadki, przez co nawet przez przypadek rozwiązując dany pokój wyłączałem do co mówił do mnie narrator i musiałem iść dalej w niewiedzy jaką była pewnie interesująca część narracji tego przedziwnego świata.
Ocena: 6/10
Link do gry: Grey-box Testing
10 Minutes Till Dawn
10 Minutes Till Dawn to gra twórcy bądź grupy twórców o nazwie flanne w której to wcielamy się w jezdną z wielu postaci i strzelając do nieskończonej hordy przeciwników próbujemy przetrwać jak sama nazwa wskazuje 10 minut aż do wschodu słońca, grafika wygląda prześlicznie, ilość różnych modyfikacji naszych broni oraz postaci jest naprawdę spora i muzyka potrafi wpaść w ucho jednak nie łatwo będzie się na niej skupić przez następujące po sobie nawałnice nowych potworów do ukatrupienia, brzmi to świetnie ale nie chciałem jej recenzować ze względu na ogromne podobieństwo do pewnej innej gry którą już tutaj recenzowałem a dokładnie Vampire Survivors, jest jednak jedna bardzo ważna różnica obu tych tytułów który kompletnie zmienia model rozgrywki w 10MTD a dokładnie to możliwość samodzielnego strzelania, przez to sposób poruszania się naszym bohaterem wygląda kompletnie inaczej i skupiamy się sami na zupełnie innych aspektach rozgrywki niż było to pokazane w VS, jedyny problem jaki mam z tą grą jest taka że wybrana przez twórcę bądź twórców paleta barw jest strasznie nieintuicyjna i potrafi bardzo łatwo zmylić grającego, już kilka razy sam złapałem się na tym że nie widząc wroga po prostu na niego wbiegałem patrząc w skupieniu na cały ekran próbując ogarnąć ile z elementów tam się znajdujących to pusta przestrzeń, drzewo, mój pocisk, ja sam czy właśnie przeciwnik. Jeżeli zatem spodobało wam się Vampire Survivors to i tej grze dajcie szanse na to aby was miło zaskoczyła.
Ocena: 9/10
Link do gry: 10 Minutes Till Dawn
I to by było na tyle w pierwszym odcinku z cyklu Krótkich Recek, mam nadzieję że taki format wam się podoba i dziękuję wszystkim tym którzy chcą czytać te wszystkie moje dyrdymały. Do następnego!
Komentarze
Prześlij komentarz